Witam Was drogie czytelniczki. Chciałabym się z Wami podzielić opinią o rozsławionych cieniach amerykańskiej firmy Glliter
Injections. Jak tylko blogerski świat usłyszał, że House of Beauty prowadzi
przedsprzedaż, rzuciłyśmy się jak szalone :P
już miałam paletki w koszyku, ale jednak analityczny umysł
zwyciężył :)
pomyślałam, że najpierw wypróbuję zanim zainwestuję prawie
1000zł. No i w moim koszyku wylądowały dwa cienie w kolorze Pink Coral oraz
Midnight Glow.
Cienie robione są ręcznie. Czytałam o nich dużo dobrego a
filmiki na Instagramie tylko przekonały, że pigmentacja jest przerewelacyjna.
Trochę mi mina zrzędła jak przyszły. Okazało się,że
konsystencja jest mokra, kremowa, a cień do którego się śliniłam to nic innego
jak brokat z domieszką gliceryny i innych dodatków.
Za tą cenę spodziewałam się czegoś innego...
Po nałożeniu na cień zmieniają go w wersję bling bling.
Pięknie to wygląda, lecz denerwuje mnie, że brokat odbija się na górnej powiece
i osypuje w ciągu dnia. Wygląda to bardzo nieestetycznie :/
reasumując, cienie są śliczne, lecz za taka cenę nie warto
ich nabywać. Jest wiele filmików na YT jak wykonać te cienie. Lepiej samemu je
stworzyć.
cena za jeden wkład około 55zł